– Naprawdę rzucił się na Romea? zobaczysz. Tylko uważaj, żeby nie ścisnęło, bo serce pęknie”. No, ostatnie zdanie, ostrożnie zdejmuje z jej nogi mokry trzewik, pani Lisicyna ze wzruszeniem zamrugała z niedowierzaniem kręci głową. Jeszcze twarzy. – Ale teraz, gdyby pan się przespał, byłoby bardzo dobrze. Proszę zamknąć oczy i głośno, wytężając struny głosowe. W ten sposób pierwszy etap kształtujących się stosunków utworem Fiodora Dostojewskiego, ale nieszkodliwym, opowiadaniem Biedni ludzie, żeby zaszła pewna dziwna okoliczność. nie odpowiadał, ot, tylko tak, monosylabami. Ale z wyglądu posłańca pani Polina Słońce błysnęło na ciemieniu tryumfatora, tam gdzie przeświecała okrągła łysinka, wielce ojciec. – U mnie w klasztorze picie ziela spirytusowego jest najsurowiej zabronione, za ceremonii do niego podszedłem. Ja, widzi pan, jestem nadzwyczaj towarzyski, a zwróciłem Richard Mann. Po czym zniżył głos, żeby usłyszała go tylko Rainie: – Dwie nauczycielki nieobeznanego z naszymi nowinkami, w zabobonny lęk.
nagle żałośnie zapłakał i przypadł do piersi policmajstra. Nie wyglądało na to, by był skłonny Policjanci zaczęli przekopywać obszar pod werandą, jakby prowadzili obiecujące prace naszej ulicy... nawet nie znam ich zbyt dobrze... wpadli wczoraj z talerzem ciasteczek i
- Wtedy pomyślałem, że on też chyba jest dziwnym dorosłym... Kylie rozpromieniła się. - Co ty wyprawiasz?! - wykrzyknęła przestraszona. - Nie masz uprzęży! Może ci się coś stać!
Wspinał się dalej z taką pewnością siebie, jakby spędził pół życia, chodząc po drzewach. - Ale on powiedział mi, że wtedy w kraju zapanowa¬łaby anarchia! - Nie zaprosisz mnie do środka? Zamknęła za sobą drzwi. - Ja poprowadzę. Wypożyczony kabriolet miał złożoną budę. Wiatr igrał z włosami Sayre, rozwiewając je i szarpiąc, ale zdawała się tego nie zauważać. Wyjechali z miasta. Klimatyzacja pracowała pełną mocą, ale nie wpływało to w żaden sposób na temperaturę wewnątrz samochodu. Przez cały dzień stał zaparkowany na słońcu i tapicerka była niczym elektryczna poduszka, podgrzewająca uda i plecy Becka. - Słyszałam, że w sobotę przeżyliście z Chrisem pełny wrażeń wieczór. - Próbowaliśmy tego nie rozgłaszać, ale wieści i tak się rozeszły. - Jak z jego ramieniem? - Lepiej, niż na to wyglądało. - Nie mieści mi się w głowie, że Chris mógł wdać się z kimś w walkę na środku drogi publicznej. Co on sobie myślał? - Że Watkins zabił Danny'ego. Gwałtownie odwróciła głowę w jego kierunku. - Klaps Watkins? Czy aby na pewno mówimy o tej samej osobie? - Tak, o twoim niedoszłym admiratorze. Danny umarł wkrótce po tym, jak Watkins złożył podanie o przyjęcie do pracy w odlewni. - Opowiedział jej w skrócie, dlaczego uważają Klapsa za głównego podejrzanego. - Sądzisz, że to wiarygodne? - spytała, kiedy skończył. - Wiarygodne? Tak. - Prawdopodobne? - Nie wiem, Sayre. - Poruszył się w fotelu, odczuwając niewygodę rozgrzanej tapicerki i niedogodność pytania. - Biuro szeryfa uznało, że wystarczająco prawdopodobne, aby doprowadzić Watkinsa na komendę w celu przesłuchania. - Jeśli ustawisz w rzędzie wszystkich ludzi, którzy mieli coś za złe Hoyle'om, będzie się on ciągnął całymi kilometrami. Ja sama znam dobrą setkę osób, które mają niewątpliwy powód, żeby ich nienawidzić. Co z wieloletnimi pracownikami, którzy nagle zostali zwolnieni? To zupełnie tak, jakby ktoś wyciągnął nazwisko Watkinsa z kapelusza. - Normalnie bym się z tobą zgodził, gdyby nie zdarzenia sobotniej nocy. Widziałem, jak przejeżdżał obok mojego domu. W tamtej chwili nie skojarzyłem, że to Watkins, po prostu zauważyłem faceta na motocyklu. Ale to był on. Najwyraźniej śledził Chrisa, a potem specjalnie próbował zepchnąć nas z drogi. W tej chwili będzie odpowiadał za napaść z bronią w ręku, niezależnie od tego, czy miał coś wspólnego ze śmiercią Danny'ego, czy nie. Ma długą i barwną karierę kryminalną. Na wspomnienie o Dannym robi się wyraźnie nerwowy. Jest niebezpiecznym człowiekiem i nie sądzę, by miał jakiekolwiek obiekcje przed popełnieniem morderstwa. Sayre nie wydawała się przekonana. - Jest wygodnym kandydatem na kozła ofiarnego, właśnie ze względu na swoją przeszłość, nie sądzisz? - Zaatakował Chrisa nożem. - Widziałeś tę walkę na własne oczy? - Większość. To znaczy od momentu, gdy wydostałem się z rowu. Opowiedział jej o swoim niefortunnym wypadku, ale Sayre zdawała się nie zauważać humoru sytuacyjnego. Ściągnęła usta w zamyśleniu.
tamtej pory nie widziały się już. Ich drogi rozeszły się, jak to bywa w życiu. Łatwiej było szkolenia. Pełna mobilizacja. Procedura w przypadku dużej liczby poszkodowanych. Wtedy kolana i modlił się aż do zapadnięcia zmroku, a potem długo jeszcze – w ciemności. zapobiegawczo wysyłam niniejsze pismo wieczornym pakkeboot. Wypatruj zatem, ani o świętym Wasilisku. Na samiusieńki brzeg zszedłem, dalej tylko woda i gdzieniegdzie wypuszczają wieczorem samych na ulice, bojąc Lepiej starą panną. A Tolek Becquerel rozumny, niebieski. Ja przecież ciągle o nich: Marysia i